Moim ulubionym gatunkiem muzyki jest właśnie koreański pop. Pewnie wiele osób się zastanawiało dlaczego niektórzy wolą słuchać utworów azjatyckich artystów niż tych zachodnich. Te TOP 10 odpowie na wasze pytania :)
Zapewne nikogo teraz nie zaskoczyłam. Oczywistością jest, że jak się jakiegoś języka słucha to się go lubi. No i właśnie na tym polega wyjątkowość koreańskiej muzyki - bo ja koreańskiego... nie lubię. Nie cierpię słuchać tego jak rozmawiają, jak wymawiają wyrazy. Wszystko przypomina mi język chiński i przyprawia mnie o ból głowy. Jednak w muzyce jest inaczej, w muzyce brzmi przepięknie. Brzmi tak jakby został stworzony do piosenek. Uważam to za coś niesamowitego. Przy okazji uczę się go trochę (chociaż wcale nie chcę). Wielki plus k-popu!
9. Wszechstronność
Co prawda, jest to zaleta muzyki ogólnie, nie określonego gatunku. Z tym, że często wśród fanów "k-pop" oznacza wszystkie gatunki koreańskiej muzyki - od popu przez indie na hip-hopie kończąc. Staram się nie ograniczać i próbuję k-indie czy k-techno, jednak dla własnej wygody różne rodzaje nazywam ogólnie "k-pop". Poza tym zespoły/soliści podnoszą poprzeczki coraz wyżej i ciągle próbują czegoś nowego, przy tym niekoniecznie wchodzącego w główny nurt.
8. Cukierkowatość
Zaraz hejty się posypią (raczej posypałyby się jakby ktoś w ogóle czytał tego bloga hihi) - przecież to nie jest kraina jednorożców i dziewczynek z różowymi włosami! A właśnie, że jest. Na początku. Potem odkrywamy coraz gorsze rzeczy, a ten świat wciąga nas bardziej i bardziej... głównie chodzi mi tutaj o to, że idole mogą mieć włosy fioletowe/zielone/niebieskie/różowe/pomarańczowe (i jeszcze wiele więcej), błękitne soczewki, bardzo ekstrawaganckie ubrania, a i tak nikt nie nazywa ich dziwakami. Bosz, przecież chłopcy w Korei malują oczy! Czasem nawet usta i paznokcie! I to jest u nich na porządku dziennym (w idolkowym świecie jednorożców oczywiście, śmiertelnicy się nie liczą). Jest ogromna swoboda w kreowaniu swojego image'u. Azjatyckie kobiety i mężczyzni wolą być aegyo (coś jak japońskie 'kawaii' i angielskie 'sweet') niż sexy. Mnie się taka inność podoba.
7. Grzecznych idoli
W Korei młodzież trenuje nawet ponad 10 lat, a wszystko po to, aby zostać gwiazdami. Podczas treningów na pewno mają też spotkania z psychologami, którzy przygotowują ich na ewentualne konsekwencje i uczą życia w showbiznesie. Dzięki temu sławni ludzie starają się chociaż zachować pozory - nie kupują domów za miliardy, nie narkotyzują się (było już kilka takich skandali i uwierzcie na słowo - społeczność szybko im tego nie zapomni). Ba! Nawet umawianie się z kimś to już skandal. Zdecydowanie jest to plusem. Przynajmniej w porównaniu z rozwydrzonymi gwiazdami z Ameryki.
6. Układy taneczne
Uwielbiam oglądać mojego biasa. A jeszcze bardziej uwielbiam oglądać go tańczącego. Jak już wspominałam, idole trenują bardzo długo, gdzie szkolą nie tylko umiejętności wokalne czy medialne, ale także taneczne. Taniec wydaje się być bardzo ważny w koreańskiej karierze. Oglądając różne nagrania z treningów (tak zwane dance practice) jestem skłonna stwierdzić, że wszyscy tam ruszają się przepięknie.
5. Teledyski
Zgadnijcie: gdzie najwięcej pieniędzy wkłada się w produkcję klipów? Tak, w Korei. Są one niesamowite. Porównując do każdego innego państwa - prawdziwe wow. Od kiedy zagłębiłam się w k-pop, uwielbiam oglądać mvki, rozpracowywać fabułę albo po prostu cieszyć oczy śliczną kolorystyką. Ale to temat na osobną notkę, jak napiszę to podeślę linka, a na razie pooglądajcie sobie przepiękne "Choco Chip Cookies" :)
4. Niedostępność
Coś, co jest dużą wadą koreańskiej muzyki jest też jej ogromną zaletą. Mimo ciągle rozszerzającej się korean wave, mało osób w moim otoczeniu zna ten gatunek (a jak znają, to za moją sprawą). Dzięki temu czuję się, jak wybraniec. Jak ktoś bardzo oryginalny. W końcu należę do wielkich fandomów, słucham innej muzyki niż reszta świata. Jak do Polski przylatuje koreański zespół to jest szok i niedowierzanie (z tych popularniejszych byli już u nas Block B i VIXX, na żadnym nie byłam, ponieważ czekam na jakiś girlsband). Myślę, że właśnie ta niedostępność mnie tak fascynuje. Jakbym mieszkała w Korei to możliwe, że szybko by się znudziło.
3. Biasów
Może się to wydać nieco śmieszne, ale myślę, że każdy z nas posiada tę cechę. Dlatego oglądamy survival programy, wybory miss świata czy słuchamy zespołów. Uwielbiamy wybierać faworyta. Tego jedynego, najlepszego członka, wspaniałego lidera/visuala/wokalistę/tancerza czy po prostu bardzo charyzmatyczną osobę. Kocham poznawać nowy zespół i czekać na pierwszy sygnał, pierwsze zauroczenie i wybór tego, któremu będzie się najbardziej kibicować. Co prawda, w niektórych grupach mam więcej niż jednego, ale ciii.
2. Oryginalne brzmienie
K-pop może brzmieć jak disco polo, amerykański pop, francuskie ballady, japońskie piosenki albo po prostu jak... k-pop. Może być tym wszystkim zarazem, ale też może nie przypominać żadnego znanego nam rodzaju muzyki. Niesamowite, prawda? :)
1. Należenie do fandomu
Chciałam na miejsce pierwsze wybrać coś wyjątkowego tylko dla k-popu. Wiem, że fandomy są teraz praktycznie wszędzie, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z nimi na tak szeroką skalę, jak w koreańskiej popkulturze. (Prawie) każdy zespół posiada oficjalną nazwę fanclubu nadawaną przez wytwórnię. Kiedy dołączysz do jakiejś z tych grup zrozumiesz jedno: jesteście rodziną. I tutaj (w przeciwieństwie do amerykańskiej muzyki) chodzi mi głównie o CAŁY FANDOM K-POPOWY. Jeśli Blackjacki będą potrzebowały pomocy na skalę światową, to dostaną ją od każdego innego fandomu, nieważne czy to będą SONE czy Star1. Kiedy potrzebujemy pomocy w jakimś konkursie czy czymkolwiek innym, duża część fanów będzie starała się nam pomóc. Bo jesteśmy rodziną. I to jest właśnie piękne.
Dzisiaj spojrzałam na to wszystko przez różowe okulary, więc może być co nieco podkoloryzowane. Już niedługo zaprezentuję czego nienawidzę w k-popie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz