sobota, 1 sierpnia 2015

TOP 10: Za co kocham k-pop





Moim ulubionym gatunkiem muzyki jest właśnie koreański pop. Pewnie wiele osób się zastanawiało dlaczego niektórzy wolą słuchać utworów azjatyckich artystów niż tych zachodnich. Te TOP 10 odpowie na wasze pytania :) 

10. Język koreański

Zapewne nikogo teraz nie zaskoczyłam. Oczywistością jest, że jak się jakiegoś języka słucha to się go lubi. No i właśnie na tym polega wyjątkowość koreańskiej muzyki - bo ja koreańskiego... nie lubię. Nie cierpię słuchać tego jak rozmawiają, jak wymawiają wyrazy. Wszystko przypomina mi język chiński i przyprawia mnie o ból głowy. Jednak w muzyce jest inaczej, w muzyce brzmi przepięknie. Brzmi tak jakby został stworzony do piosenek. Uważam to za coś niesamowitego. Przy okazji uczę się go trochę (chociaż wcale nie chcę). Wielki plus k-popu!

9. Wszechstronność

Co prawda, jest to zaleta muzyki ogólnie, nie określonego gatunku. Z tym, że często wśród fanów "k-pop" oznacza wszystkie gatunki koreańskiej muzyki - od popu przez indie na hip-hopie kończąc. Staram się nie ograniczać i próbuję k-indie czy k-techno, jednak dla własnej wygody różne rodzaje nazywam ogólnie "k-pop". Poza tym zespoły/soliści podnoszą poprzeczki coraz wyżej i ciągle próbują czegoś nowego, przy tym niekoniecznie wchodzącego w główny nurt.

8. Cukierkowatość
Zaraz hejty się posypią (raczej posypałyby się jakby ktoś w ogóle czytał tego bloga hihi) - przecież to nie jest kraina jednorożców i dziewczynek z różowymi włosami! A właśnie, że jest. Na początku. Potem odkrywamy coraz gorsze rzeczy, a ten świat wciąga nas bardziej i bardziej... głównie chodzi mi tutaj o to, że idole mogą mieć włosy fioletowe/zielone/niebieskie/różowe/pomarańczowe (i jeszcze wiele więcej), błękitne soczewki, bardzo ekstrawaganckie ubrania, a i tak nikt nie nazywa ich dziwakami. Bosz, przecież chłopcy w Korei malują oczy! Czasem nawet usta i paznokcie! I to jest u nich na porządku dziennym (w idolkowym świecie jednorożców oczywiście, śmiertelnicy się nie liczą). Jest ogromna swoboda w kreowaniu swojego image'u. Azjatyckie kobiety i mężczyzni wolą być aegyo (coś jak japońskie 'kawaii' i angielskie 'sweet') niż sexy. Mnie się taka inność podoba.

7. Grzecznych idoli

W Korei młodzież trenuje nawet ponad 10 lat, a wszystko po to, aby zostać gwiazdami. Podczas treningów na pewno mają też spotkania z psychologami, którzy przygotowują ich na ewentualne konsekwencje i uczą życia w showbiznesie. Dzięki temu sławni ludzie starają się chociaż zachować pozory - nie kupują domów za miliardy, nie narkotyzują się (było już kilka takich skandali i uwierzcie na słowo - społeczność szybko im tego nie zapomni). Ba! Nawet umawianie się z kimś to już skandal. Zdecydowanie jest to plusem. Przynajmniej w porównaniu z rozwydrzonymi gwiazdami z Ameryki.

6. Układy taneczne
Uwielbiam oglądać mojego biasa. A jeszcze bardziej uwielbiam oglądać go tańczącego. Jak już wspominałam, idole trenują bardzo długo, gdzie szkolą nie tylko umiejętności wokalne czy medialne, ale także taneczne. Taniec wydaje się być bardzo ważny w koreańskiej karierze. Oglądając różne nagrania z treningów (tak zwane dance practice) jestem skłonna stwierdzić, że wszyscy tam ruszają się przepięknie.

5. Teledyski

Zgadnijcie: gdzie najwięcej pieniędzy wkłada się w produkcję klipów? Tak, w Korei. Są one niesamowite. Porównując do każdego innego państwa - prawdziwe wow. Od kiedy zagłębiłam się w k-pop, uwielbiam oglądać mvki,  rozpracowywać fabułę albo po prostu cieszyć oczy śliczną kolorystyką. Ale to temat na osobną notkę, jak napiszę to podeślę linka, a na razie pooglądajcie sobie przepiękne "Choco Chip Cookies" :)

4.  Niedostępność

Coś, co jest dużą wadą koreańskiej muzyki jest też jej ogromną zaletą. Mimo ciągle rozszerzającej się korean wave, mało osób w moim otoczeniu zna ten gatunek (a jak znają, to za moją sprawą). Dzięki temu czuję się, jak wybraniec. Jak ktoś bardzo oryginalny. W końcu należę do wielkich fandomów, słucham innej muzyki niż reszta świata. Jak do Polski przylatuje koreański zespół to jest szok i niedowierzanie (z tych popularniejszych byli już u nas Block B i VIXX, na żadnym nie byłam, ponieważ czekam na jakiś girlsband). Myślę, że właśnie ta niedostępność mnie tak fascynuje. Jakbym mieszkała w Korei to możliwe, że szybko by się znudziło.

3. Biasów

Może się to wydać nieco śmieszne, ale myślę, że każdy z nas posiada tę cechę. Dlatego oglądamy survival programy, wybory miss świata czy słuchamy zespołów. Uwielbiamy wybierać faworyta. Tego jedynego, najlepszego członka, wspaniałego lidera/visuala/wokalistę/tancerza czy po prostu bardzo charyzmatyczną osobę. Kocham poznawać nowy zespół i czekać na pierwszy sygnał, pierwsze zauroczenie i wybór tego, któremu będzie się najbardziej kibicować. Co prawda, w niektórych grupach mam więcej niż jednego, ale ciii.

2. Oryginalne brzmienie

K-pop może brzmieć jak disco polo, amerykański pop, francuskie ballady, japońskie piosenki albo po prostu jak... k-pop. Może być tym wszystkim zarazem, ale też może nie przypominać żadnego znanego nam rodzaju muzyki. Niesamowite, prawda? :)

1. Należenie do fandomu
Chciałam na miejsce pierwsze wybrać coś wyjątkowego tylko dla k-popu. Wiem, że fandomy są teraz praktycznie wszędzie, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z nimi na tak szeroką skalę, jak w koreańskiej popkulturze. (Prawie) każdy zespół posiada oficjalną nazwę fanclubu nadawaną przez wytwórnię. Kiedy dołączysz do jakiejś z tych grup zrozumiesz jedno: jesteście rodziną. I tutaj (w przeciwieństwie do amerykańskiej muzyki) chodzi mi głównie o CAŁY FANDOM K-POPOWY. Jeśli Blackjacki będą potrzebowały pomocy na skalę światową, to dostaną ją od każdego innego fandomu, nieważne czy to będą SONE czy Star1. Kiedy potrzebujemy pomocy w jakimś konkursie czy czymkolwiek innym, duża część fanów będzie starała się nam pomóc. Bo jesteśmy rodziną. I to jest właśnie piękne.



Dzisiaj spojrzałam na to wszystko przez różowe okulary, więc może być co nieco podkoloryzowane. Już niedługo zaprezentuję czego nienawidzę w k-popie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz